22 maja 2016

Rozdział 15 - Gość -





Witam w rozdziale 15!

Przepraszam za tak wielkie opóźnienie!

Mam nadzieję, że wciąż tutaj zaglądacie i że spodoba Wam się nowy rozdział.

Dziś odrobinę krócej niż zazwyczaj, ale następny rozdział postaram się dodać jeszcze w tym tygodniu! ^^



Zapraszam do czytania :)


*******************


Czasem kiedy lecimy w swoich snach wszystko wydaje nam się możliwe. Swoboda i bezgraniczny spokój. To uczucia, które sprawiają, że prawie każdy marzy o wzbiciu się w powietrze. O szybowaniu między chmurami i upijaniu się rześkim powietrzem. Lecz często bywa tak, że kiedy już jesteśmy w górze, wolelibyśmy znów stanąć na nogach.

Tak też czuła się Gull, która wtulona w plecy Ylvy, trzęsła się ze strachu. Był to w końcu pierwszy raz w życiu, kiedy leciała. No, może nie pierwszy, lecz jedyny, który pamiętała. Od dziecka marzyła, aby wzbić się w powietrze i szybować. Ale teraz? Oddałaby wszytko byle tylko wylądować. Doszła do wniosku, że latanie nie jest jej specjalnością i z największą przyjemnością chciałaby go unikać. Jednak w tym oto momencie niewiele mogła zdziałać. Nie zeskoczy przecież z hethe!

Chusta, którą miała wcześniej na głowie, pod wpływem pędu z jakim leciał hethe, odleciała. Wiatr pruł jej włosy. Do oczu cisnęły się łzy, więc starała się trzymać je zamknięte. Kurczowo przyciskała nogami pod skrzydła hethe i modliła się w duchu, aby to się jak najszybciej skończyło.

Nie wiedziała jak długo już tak leciały. Zdawało jej się, że minęły całe godziny, ale gdy odważyła się uchylić powieki zauważyła, że cały czas panuje mrok. Kiedy uciekały z Ylvą z posiadłości Avy, było już dawno po zmierzchu. Może zaraz będzie świtać? Możliwe. Wtedy mogłaby oszacować gdzie się znajdują. Spojrzała w dół i szybko wtuliła twarz w plecy Ylvy. Wiedziała już, że ma lęk wysokości. Ale lęk wysokości połączony ze świadomością nad czym w tym momencie lecą przyprawił Gull o mdłości. Przez ten ułamek sekundy, Gull zobaczyła, że daleko pod nimi szkli się tafla brunatnej wody. Ocean. Jeśli było w jej życiu coś,  czego Gull bała się bardziej niż wysokości  to była to woda. Dużo wody. Gull zacisnęła zęby i zaczęła nucić w myślach.

W przeciwieństwie do swej siostry Ylva nie bała się ani wysokości, ani wody. Ale nie znaczyło to, że była spokojna. Porównując się do Gull, której obawy były dla Ylvy oczywiste, co potwierdzał fakt, ze Gull coraz bardziej wciskała się w jej plecy, Ylva stwierdziła, że wolałaby podzielać lęki siostry. Niewinność Gull często była jej wybawieniem.

Ylva bała się, że ich odnajdą. Bała się, że Quenby wiedzie ich gdzieś, gdzie spotka je krzywda. Bała się, że przez swoją głupotę sprowadziła na siebie i swoją siostrę klęskę.

Ylva spojrzała na Quenby. Ta tajemnicza postać siedziała na grzbiecie Svena i wydawała się kompletnie zrelaksowana. Ylva westchnęła i w tym samym momencie poczuła jak jej hethe obniża lot. Zaintrygowana rozglądnęła się wokół. Po jej lewej stronie, pomiędzy chmurami rozbłyskiwało głuche światło.

Świt.


***



- Właśnie dlatego chcemy się z tobą porozumieć. Nie myślisz przecież, że torturujemy cię dla zabawy prawda? Szczerze mówiąc, gdybym to ja decydowała, to dawno byłabyś już martwa. Niestety to nie ode mnie zależy... - syrena odchyliła się na plecy i ślamazarnym ruchem pogładziła dłońmi wodę jeziora.

Clarubell śledziła wzrokiem każdy jej ruch. Bezczelna. Ta rozmowa, lub bardziej monolog, jaki wygłaszała syrena, doprowadzał smoczycę do szaleństwa. To prawda poddała się, ale zrobiła to tylko, aby przetrwać. Syrena najwyraźniej myślała, że się poddała i że będzie się przed nią teraz korzyć. Wić się w błagalnych modłach, jak jakiś zwykły robak! Niedoczekanie. Clarubell postanowiła, że jeśli to przeżyje to zrobi wszystko, aby ta oślizgła kreatura skończyła swe życie bolesną i długą śmiercią. Najlepiej w płomieniach. Tak.

- Nic na to nie odpowiesz? Wydawało mi się, że bardzo chcesz się stąd wydostać? - syrena wykrzywiła usta w chłodnym uśmiechu.

- Chcę! Ale nie w ten sposób! Nie zmusisz mnie! - wykrzyknęła Clarubell zapominając w jakiej sytuacji się znajduje. Syrena zaśmiała się i uniosła dłoń. Jedno z Othryth otrząsnęło się i łopocząc puchatymi skrzydłami przybliżyło się do smoczycy.

- Wygląda na to, że potrzebujesz czasu, aby przemyśleć moją propozycję. Wspaniale. Jestem cierpliwa. Poczekam. Mam nadzieję, że miło spędzicie razem czas z moimi Othryth. Nie wiedziałam, że aż tak się do nich przywiązałaś. - i w tym momencie odwróciła się.

Clarubell patrzyła jak Othryth, jedno po drugim otacza jej wysepkę i siada na jej brzegu. Jak otwiera szczęki i wbija kły w łapy smoczycy i jak wstrzykuje w nią swój jad. Ból. Nie zniesie więcej bólu.

- Zaczekaj! - wykrzyknęła Clarubell - Zgadzam się... Zrobię to! Zabierz je! Zabierz!



***

Runna zbudziła się razem z pierwszymi promieniami słońca zaglądającymi do jej pokoju. Przetarła oczy i ziewnęła. Miała taki ładny sen. Taki spokojny. Ostatnio coraz częściej zdarzało jej się śnić w ten sposób. Była z tego powodu bardzo zadowolona. Szczególne, że dziś śniło jej się coś zupełnie nowego. Musi o tym opowiedzieć Gull.

Z tym postanowieniem Runna odsunęła kołdrę i zeszła z łóżka. Jej długa koszula nocna ocierała się o podłogę. Runna skierowała się do miedniczki z wodą, która stała pod jednym z okien. Obmyła twarz i wytarła się ręcznikiem. Bardzo lubiła te ręczniki. Były puszyste i pachniały brzoskwiniami. Dla Runny było to niczym powrót do domu. Jej mama miała w zwyczaju chować w szafach ususzone brzoskwinie, które nadawały ubraniom taki słodki zapach. Runna uśmiechnęła się.

Rozległo się pukanie i nie czekając na odpowiedź, ktoś wszedł do jej pokoju. Ava.

- Runna, dziecko. Nie widziałaś dzisiaj Gull?

Runna popatrzyła zdziwiona na Avę.

- Nie, dopiero wstałam...- zamrugała oczami - dlaczego pytasz?

- Bo nigdzie nie mogę jej znaleźć, a jest mi potrzebna. - Ava nadęła usta - To nic. Na pewno gdzieś tutaj jest. Ubierz się i idź obudzić Oryana.

Runna kiwnęła głową i Ava zostawiła ją samą. To było dziwne. Gull zazwyczaj przecież śpi dłużej niż wszyscy. I jest w złym humorze, jeśli ktoś próbuje wyciągnąć ją z łóżka o takiej porze. Runna ubrała się szybko i wyszła z pokoju. Kiedy była pod drzwiami pokoju Oryana, te same się otworzyły. Oryan wystawił głowę i zmrużył oczy widząc Runnę. Ta dziewczynka grała mu na nerwach.

- O dobrze, nie śpisz już - powiedziała - Ava kazała mi cię obudzić.

- Dlaczego? - Oryan zmierzył ją wzrokiem.

- Nie wiem. Ale powiedziała mi, że nie może znaleźć Gull, a jest jej potrzebna.

- O tej porze? Przecież Gull musi jeszcze spać. - Oryan zamknął drzwi do swojej sypialni i ruszył wzdłuż korytarza. - Pewnie dalej jest w swoim pokoju. Idę na śniadanie.

- Gdyby była to by jej Ava nie szukała, prawda? - zapytała naburmuszonym głosem Runna - Jak możesz iść jeść. Musimy poszukać Gull. Chodź. - I pociągnęła go za rękaw.

- Mała, zostaw mnie i idź męczyć kogoś innego.

- Nie mów tak do mnie! - huknęła Runna puszczając go - Nie jestem mała!

Oryan przewrócił oczami i zaczął iść dalej. Runna pobiegła za nim.

- Może Gull jest z Ylvą. - zaczęła się zastanawiać - Wczoraj zostawiłam je same w jej pokoju. Może Gull tam została.

- Prawdopodobnie. Idź i sprawdź jak chcesz. Ja jestem głodny.

- Jesteś też niemiły - Runna wystawił język, ale zaraz się uśmiechnęła - Ciekawe dlaczego Ava chciała żebym cię obudziła. Może żebyś poszukał ze mną Gull? - Oryan zatrzymał się - A ty nie pomagasz. Co ona sobie o tobie pomyśli?

Oryan spojrzał na Runnę, która wpatrywała się w niego z niewinną miną.

- Właściwie możemy zaglądnąć do paru pokoi po drodze do jadalni... - powiedział powoli - Nie mam czasu żeby czekać na ciebie - dodał kiedy Runna nie ruszyła się z miejsca.

Runna zbladła a jej oczy zaczęły szklić się niebezpiecznie.

- Co ci jest? - zapytał Oryan - Nie będziesz chyba płakać prawda? Przecież się zgodzi -

Jego wypowiedź przerwał krzyk dochodzący tuż zza niego. Przestraszony odwrócił się. Niecałą miarę przed nim stała Ava, trzymając w ramionach jakiegoś mężczyznę, który słaniał się na nogi. Cały pokryty był jakąś lepką substancją, a jego łysa głowa oświetlona była promieniami słońca dochodzącymi z pobliskiego okna. Mężczyzna krzyknął raz jeszcze i zemdlał.

Oryan ocknął się z szoku i podszedł szybkim krokiem do Avy.

- Kto to jest? - zapytał pomagając jej utrzymać mężczyznę. Ava zignorowała jego pytanie.

- Pomóż mi go przenieść tutaj. - wskazała na pobliską komnatę po czym zwróciła się do Runny. - Gull i Ylvy nie ma tutaj. Pernill przeszukał całą posiadłość.

Runna patrzyła jak Ava i Oryan układają ciało nieprzytomnego mężczyzny na łożu. Ava poklepała go po policzkach, ale nie uzyskała żadnej reakcji. Spojrzała na Runne.

- Zawołaj Prathe. Powiedz mu żeby przyniósł maść na oparzenia.

- Dobrze. - odpowiedziała Runna i wybiegła z pokoju.

Ava położyła dłonie na biodrach i wzięła głęboki wdech.

- Pernill znalazł go tuż przed bramą. Powiedział, że nie wie jak tu się znalazł. - Uniosła brwi - Jego imię to Orvar.




*************************************


Oto jest długo wyczekiwany rozdział 15! :)

Co o nim myślicie? Pamiętacie Orvara? ^^

Zapraszam Was do komentowania.