Oto przed wami Prolog. Mam nadzieję, że się Wam spodoba ;) przepraszam, że jest tak krótki, jednak obiecuję - następne rozdziały będą już znacznie dłuższe ;>
Cóż mi pozostało? Zapraszam do czytania ;)
*********************************************
Asgard.
"Dwa dni temu na świat przyszedł syn Wszechojca Odyna, któremu nadano imię Thor. Z okazji jego narodzin zorganizowana zostanie uczta powitalna. Zaprasza się na nią wszystkie stworzenia z zaprzyjaźnionych z Wiecznym Miastem Krain. Obchody święta narodzin trwać będą przez tydzień. Zakończą się one oficjalnym namaszczeniem Thora na księcia Asgardu i Pana dziewięciu światów.
Wszechojciec Odyn oczekuje obecności każdego króla i każdej królowej z każdego świata aby razem z nim i jego małżonką Frigg cieszyli się cudem narodzin jego syna Thora."
Wiadomość ta została rozesłana po wszystkich znanych Odynowi krainach. Dotarła nawet do najuboższych rodzin, które pomimo dalekiej drogi, jaką musiały przebyć, czuły się zaszczycone. Nie codziennie przecież rodzi się syn Wszechwładcy i niecodziennie dostaje się zaproszenie na uczestniczenie w jego przyjęciu powitalnym. Och, jak długo słudzy Odyna przygotowywali wystawne obiady i kolacje. Sale bankietowe i tak już wystawne zmieniły się nie do poznania. Wszędzie panowała czerwień — królewski kolor. Stoły okrywały tkane z najdelikatniejszych nici jedwabiu obrusy. Złoto królowało w zastawie: złote talerze, sztućce, kielichy, dzbany, mise.
Wszystko to przepełnione było duchem przepychu. Wystarczyło przejść przez próg Sali Głównej, by zachłysnąć się dusznym, metalicznym zapachem. Opary bogactwa przesycały wnętrza Pałacu. Przez balustrady (też złote) przewieszone zostały purpurowe kokardy. Z sufitów zwisały złote nici, które rozbłyskały niczym najjaśniejsze słońca. Nie było nawet centymetra niezagospodarowanej przestrzeni. A nawet jeśli była to... nie, nie było. Królowa Frigga już o to zadbała. W każdym razie nie trzeba było znać się na panujących w Asgardzie obyczajach, by wiedzieć, że to, co działo się w tych dniach w Pałacu, było nietypowe.
W takich właśnie okolicznościach do Asgardu przybyła pewna postać. Można ją nazwać Gościem. Nikt bowiem nie znał jej imienia, nie wiedział, jak wygląda. Nikt nie znał nawet jej płci. Gdyby jednak ktoś spróbował dowiedzieć się o niej czegoś więcej, prawdopodobnie nie skończyłoby się to dla niego dobrze. Gość ten był dość porywczy, czasem trudno mu było zapanować nad swoimi emocjami, dlatego zawsze nosił przy sobie pewien medalion. Wystarczyło jedno spojrzenie, aby odzyskał spokój. Co w tym medalionie było takiego, nie wiedział nikt. Po prostu był. Zawsze przy sercu Gościa, zawsze ukryty pod fałdami szat. Teraz przykryty również czarnym płaszczem ze skóry niedźwiedziej.
Płaszcz ten był równie niezwykły, jak sam jego właściciel — nie miał on bowiem kieszeni, a mieścił w sobie wiele sekretów, nie posiadał rękawów, a dawał schronienie zziębniętym ramionom. Wykończony był cienkim, misternie wyszywanym pasem. Jak większość garderoby Gościa, płaszcz wyposażony był w obszerny kaptur, który zatajał tożsamość wędrowca. Płaszcz ten miał jeszcze jedną niezwykłą zdolność — mógł uczynić swego właściciela niewidzialnym, kiedy tego potrzebował. Mógł on wtedy bezkarnie przyglądać się różnym stworzeniom, śledzić swych wrogów. Ta umiejętność była nader rzadka, dlatego też płaszczowi nadano imię, aby odróżniało go od innych mało ważnych płaszczy. Imię to brzmiało Thrillian. Nie znaczyło ono nic w znanej asgardczykom mowie jednak nie znaczy to, że było ono bez znaczenia w ogóle.
Jednak nie czas teraz na to. Ważne jest to, że Gość zeskoczył ze skały, na której stał przez dobre dwie godziny. Przez ten czas przyglądał się zabawie, jaka miała miejsce na dziedzińcu Pałacu. Skała ta była częścią gór okalających Asgard. Choć nie była najwyższa, upadek z niej groził śmiercią. Jednak nikogo nie zdziwi fakt, że Gość nie zginął. Wręcz przeciwnie. Jego twardo podszyte, lecz lekkie buty uderzyły w ziemię z zadziwiającą delikatnością, zostawiając po sobie tylko mgiełkę kurzu. Thrillian zafalował wściekle wokół właściciela i pozwolił się unieść, odsłaniając na ułamek sekundy srebrzyste, gładkie spodnie. Zaraz potem opadł na swoje miejsce, dotykając swymi krańcami gładko przystrzyżonej trawy w ogrodzie Pałacu.
Gość nie przejąwszy się tym iż przed chwilą zeskoczył z prawie stu metrów, ruszył szybkim krokiem w stronę biesiadującego tłumu. Ponieważ nie uśmiechało mu się przez niego przedzierać, rozpędził się i skoczył na pobliskie drzewo, którego korzenie dawno już dotarły do serca Asgardu. Następnie przeskoczył na kolejne, oczywiście nie zwracając na siebie najmniejszej uwagi. Celem trzeciego skoku była marmurowa balustrada odgradzająca dziedziniec od krużganku. Zadziwiające było to, iż Gość nie ześlizgnął się z polerowanej powierzchni, lecz gładko opadł na złotą posadzkę. Rozglądając się, przemknął cicho pomiędzy dwoma strażnikami, wchodząc do jednego z prywatnych korytarzy pary królewskiej. Zdawać by się mogło, że zna on tę ścieżkę na pamięć, ponieważ zręcznie lawirował pomiędzy stojącymi gdzieniegdzie rzeźbami, czy bogato zdobionymi meblami. W końcu, po prawie pięciu minutach szybkiego marszu dotarł do lekko uchylonych drzwi. Ze szpary miedzy ich skrzydłami sączyło się żółte światło. Gość stanął przed nimi i wziął głęboki oddech. Następnie sięgnął do mosiężnej klamki. Jego palce zacisnęły się mocno na chropowatej powierzchni i pociągnęły drzwi. Oczom Gościa ukazał się rodzinny obrazek.
Oto wszedł do komnaty, która przeznaczona była dla małego syna Odyna i Friggi Thora. Odyn stał odwrócony do wejścia plecami, na których zarzuconą miał ciężką, szkarłatną pelerynę. Przed nim, na ogromnym łożu leżała jego żona karmiąc Thora. Gość nie musiał w żaden sposób zaznaczać swego przybycia. Gdy tylko ruszył drzwiami, Odyn odwrócił się do niego. Najpierw na jego twarzy gościła złość, lecz później, stopniowo pozwoliła ona zająć miejsce innej emocji.
Gość skłonił lekko głowę i wykonał dostojny gest ręką, który zapewne w jego percepcji miał oznaczać pełen szacunek. Odyn w niedowierzaniu uchylił usta. Frigga zaniepokojona wychyliła głowę, nadal pozostając na swoim miejscu. Gość podszedł do niej i spojrzał na dziecko, które trzymała przy swej piersi. Jemu także złożył pokłon. Odwróciwszy się do Odyna, przemówił. A był to głos tak piękny, że żaden elf nie potrafiłby z siebie takiego wydobyć. Był on śpiewem ptaków witających słońce po zimnej nocy, ulgą po ciężkim dniu pracy, strumieniem wijącym się pomiędzy szmaragdowymi spojrzeniami kwiatów. Krótko mówiąc, nie był to głos kogoś mieszkającego w jednej z dziewięciu krain. I Odyn o tym wiedział. Wiedziała o tym Frigga.
Jednak pomimo swej piękności głos ten mówił o smutnych i brzydkich rzeczach. Zdawał się płakać nad przyszłym losem wielu istnień. Nie przyszedł jednak bez rozwiązania. Wymagało ono poświęcenia, lecz Odyn był na nie gotowy, byle tylko ratować to, co kochał.
Gość zdawał się zadowolony z obrotu sytuacji. Po krótkiej wymianie zdań ruszył w podróż powrotną, uprzedzając Odyna by, gdy tylko będzie potrzebował jego pomocy, on przybędzie.
***
Niecałe dwa lata po tym zdarzeniu, po rozegranej na polach Jotunheim bitwie, w jednej z wielkich, obkutych lodem jaskiń, Wszechojciec znalazł dziecko. Gdy tylko je podniósł, poczuł na swym ramieniu dłoń, dłoń, która przykryta była grubym, czarnym płaszczem, a spod ciężkiego kaptura świeciły w mroku zielone oczy. Postać kiwnęła głową i rzucając ostanie spojrzenie dziecku, zniknęła.
Uuu, złoto i czerwień jak u Lannisterów. :D Klimatyczny prolog, kocham twój styl! Baardzo podobał mi się opis głosu gościa, świetnie zobrazowany. (: Czekam na pierwszy rozdział!
OdpowiedzUsuńWitam Cię serdecznie ;)
UsuńPrzepraszam, że dopiero teraz odpisuję, ale miałam sporo spraw na głowie. Dziękuję za miły komentarz. Ciesze się, że spodobał Ci się mój opis ;)
Następny rozdział dodam już niebawem ;)
Pozdrawiam
Wow, no po prostu...
OdpowiedzUsuńWOW...
Złoto i czerwień, i czerń stroju tego gościa... Intryguje mnie ten facet. Jakiś taki dziwny i tajemniczy... To nie mógł być Laufey... *wewnętrzna rozkmina* Mam nadzieję, że kiedyś wyjaśnisz, kim on jest. W sumie chciałabym mieć jego talent do nic-nie-robienia-sobie podczas skoku ze stu metrów XD
Anyway, nie mogę się doczekać, aż dodasz pierwszy rozdział C:
Zapraszam do mnie :D
Życzę weny, szczęścia i wytrwałości
Saskia C:
Och, jak miło jest mi widzieć komentarz 'wtajemniczonej' osoby z Herbaciarni Florence ;)
UsuńCiesze się, że do mnie zaglądnęłaś.
Na razie nie mogę zdradzić kim jest owy Gość, ale spokojnie, wszystko w swoim czasie. Na razie pozostawiam pole do popisu dla waszej wyobraźni ;) Jednak zapewniam, że w moim opowiadaniu będzie się można lekko pogubić (mam nadzieję, że ta informacja nie zniechęca lecz wręcz przeciwnie - lubię zawiłą akcję - mam tylko nadzieję, że nie przesadzę ; )
Co do Twojego bloga to czytałam i jestem zachwycona. Co prawda nie znam tej książki, o której wspominałaś we wstępie, ale i bez tego Twoje opowiadanie mnie wciągnęło ;)
Tutaj tyle - przecież muszę coś napisać u Ciebie ;>
Jeszce raz dzięki, że czytasz moje wypociny i zapraszam do dalszego ich śledzenia ;)
Pozdrawiam
Dziękuję za komentarz na moim blogu :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam właśnie twój prolog i muszę powiedzieć, że jest świetny. Masz bardzo lekki i przyjemny styl pisania, więc tekst czytało się w mgnieniu oka. Zaś jeśli chodzi o opisy, to muszę powiedzieć, że są bardzo plastyczne - za co daję dużego plusa :)
Również jestem ciekawa kim jest owy Gość :D Tak więc czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały :D
Pozdrawiam i życzę dużo weny :)
Lokya
Witaj, witaj, witaj!
UsuńDziękuję! Naprawdę!
Jej, nie sądziłam, że moje poetyckie opisy aż tak bardzo przypadną wam do gustu ;)
Tak
się
cieszę!
Tak jak wspomniałam we wcześniejszym komentarzu - na razie nie mogę zdradzić kim jest Gość, ale będzie on dla Was niespodzianką ( liczę na to, że pozytywną).
Dziękuję Ci za zainteresowanie i idę czytać Twoje opowiadanie bo widzę, że jest kolejny rozdział ;)
Pozdrawiam ;)
Heeej to jest świetne! dobrze, a nawet bardzo wychodzą ci opisy, których osobiście nienawidzę ale u cb są świetne! I ten " tajemniczy gość " xd ciekawe... ;) bardzo fajnie się czyta. pisz dalej-czekam na kolejne rozdzialy ;)
OdpowiedzUsuńWitaj!
UsuńWow, czuję się zaszczycona i zarazem dumna z siebie, że udało mi się odrodzić w Tobie chęć czytania opisów ;)
Dziękuję Ci za komentarz i witam w moich skromnych progach!
Już niedługo pierwszy rozdział, zapraszam! ;)
Pozdrawiam
Super! :D
OdpowiedzUsuńWitam nowego czytelnika!
UsuńDzięki za komentarz;)
Pozdrawiam
ładne <3 bardzo ciekawe i wiesz, że ja czekam na dalsze części <3 ii serio bardzo mi się podoba <3 i tak wiem piękny komentarz ^^
OdpowiedzUsuńTak piękny komentarz.
UsuńLiczę na to, iż następny będzie ucieleśnieniem mych marzeń. Nie zawiedź mnie!
Tak w ogóle to dzięki za to, że czytasz i trzymam cię za słowo ;)
Pamiętaj! ;)
Pozdrawiam
Błękitna
Przyjemnie się czyta, szczególnie spodobał mi się epizod z nadaniem imienia płaszczowi ^^ Jedyny mankament, który zwrócił moją uwagę to fragment z "mógł, ale i groził śmiercią ". Za bardzo to nie brzmi. W każdym razie zaglądać tutaj będę :-)
OdpowiedzUsuńJanet
Witam Cię serdecznie ;)
UsuńCieszę się, że Ci się spodobało ;)
Ten błąd postaram się jakoś poprawić - dziękuję za zwrócenie mi uwagi ;>
Dziękuję za komentarz i zapraszam dalej ;)
Pozdrawiam,
Błękitna
Prolog ciekawy, naprawdę zachęca do dalszego czytania. Gdy na początku spojrzałam na ilość tekstu wcale nie wydawała mi się ona mała i mimo iż początek nieco wolno mi się czytało to reszta bardzo szybko "przeleciała" mi.
OdpowiedzUsuńNajbardziej zaintrygowała i zaciekawiła mnie postać Gościa choć domyślam się, że może on nie być bardzo istoty w dalszej fabule, ale może się mylę, to tylko takie moje przypuszczenia.
Piszesz hm... ciekawym stylem ta narracja, twoja narracja jest naprawdę intrygująca. Rzadko się z taką spotykam przez co na początku nieco z trudem mi sie czytało, ale ogólnie przypadła mi ona niezmiernie do gustu:) nie przepadam za zbyt wyniosłym stylem... po prostu taki ciężko mi sie czyta.
Postaram się najszybciej jak będę mogła wziąć za 1 rozdział, niestety mam tak zawalony czas, że mogę mieć problemy z szybkim przeczytaniem wszystkich rozdziałów, jednakze postaram się bo mnie zaciekawiłaś tym prologiem.
Wiem komentarz nie za piękny, ale cóż... nie wiedziałam co napisać ^^ głowa mnie boli.
P.S. za twoje opowiadanie brałam się od dłuższego czasu, ale ruszyłam je dopiero teraz gdyż miałam najwięcej nauki i okropnego lenia :)
Drugie P.S. Było może parę drobiazgów, których mogła bym się czepić ale... nie chce mi się ;p Ogólnie bardzo pozytywnie oceniam tą notkę :)
zapraszam do mnie http://saipper.blogspot.com
Pozdrawiam,
Kasumi Otori
Witam nową czytelniczkę!
UsuńBardzo mi miło, że udało Ci się znaleźć czas na przeczytanie Prologu :)
Często spotykam się z określeniem, że piszę bardzo barokowym stylem, możliwe, iż przez to jest Ci trudniej czytać. Ja pisze również poezję i moja proza ma pewne naleciałości zeń. Taki nawyk. Nie mniej jednak, ogromnie się raduję wiedząc, że opowiadanie przypadło Ci do gustu :>
Czekam z niecierpliwością na kolejne Twoje komentarze. Chcę wiedzieć co myślisz ;)
Jeśli jest cokolwiek do czego chciałabyś się 'przyczepić' to śmiało pisz. Mi czasem może coś umknąć^^
Dziękuję Ci jeszcze raz za komentarz i pozdrawiam Cię gorąca.
Błękitna
Bardzo ładnie napisany prolog, w stylu takiego starego fantasy. Opisy - genialne. Jak już coś się zaczyna dziać, to niektóre zdania wypadają trochę niezręcznie, ale tak czy siak miło się czyta. Idę czytać pierwszy rozdział <3
OdpowiedzUsuńhttp://zimni-ff.blogspot.com
Witam Cię serdecznie i przepraszam, że tak długo zajęło mi napisanie odpowiedzi na Twój komentarz! :(
UsuńDziękuję Ci za wszystkie miłe słowa :) Cały czas pracuję nad swoim stylem, dlatego postaram się przeredagować wszystko tak, aby brzmiało płynniej ^^
Twój blog dodaje do mojej listy czytelniczej i postaram się przeczytać jak najszybciej :)
Pozdrawiam,
Błękitna
Zgrabnie napisany prolog. Lewitujesz między epitetami, metaforami i innymi środkami stylistycznymi niemal doskonale. Nie zauważyłem też żadnych literówek ani błędów. Jedno co mi przyszło na myśl i czego mógłbym się doczepić to "dla kogo była przygotowywana uczta?". Już wyjaśniam - sproszono też biednych, ale chyba po to by podziwiali nowego władce z daleka prawda? Przecież nikt by ich nie wpuścił tam gdzie złote zastawy, baliby się, że mogą coś ukraść, prawda?
OdpowiedzUsuńCo do samej historii, to bajeczna... może nie... może inaczej - BAŚNIOWA. Jest to baśniowa opowieść, taka utrzymana w starym klimacie zamczysk, wojen i bez unowocześniania i mam nadzieję, że w przyszłości też nie będziesz ich unowocześniał.
Naprawdę królewskim kolorem jest czerwień? Zawsze myślałem iż purpura, ale mogę się mylić.
Pozdrawiam:
j-i-s.blogspot.com
Witam!
UsuńPrzepraszam za takie opóźnienie w odpowiadaniu na komentarze, ale dopiero niedawno sprawdziłam tego maila, na którego przychodziły mi powiadomienia.
Bardzo dziękuję :) Cieszę się, że Prolog Ci się podobał.
Jeśli chodzi o ucztę, to pisząc o niej myślałam, że zaproszeni zostali wszyscy, nawet ci najbiedniejsi - byłoby to niezwykłym gestem w stosunku do ludu. Wierzę, że ten jeden raz pozwolili korzystać z uciech bogactwa Pałacu wszystkim :)
Oh, baśniowa? Jest mi naprawdę bardzo miło, ogromnie się cieszę ;)
Tak, purpura jest królewskim kolorem, to prawda.
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam serdecznie,
Błękitna
Lubię gdy akcja opowiadania osadzona jest w takich nieznanych i obcych klimatach. Lubię odmianę, a ostatnio wszystkie blogi takie "na jedno kopyto".
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie czy tym dzieckiem an końcu jest Thor i co z nim będzie dalej. Czy jego będzie dotyczyć ta historia? A może tego co działo się przez te dwa lata... od dnia uczty na jego część, aż do dnia gdy skończył dwa lata i znalazł się w tej jaskini.
Postać z zielonymi oczami - dałam jej ksywkę Szmaragd od tych właśnie oczu.
Pozdrawiam i zapraszam do siebie na zwiastun (już jest) i prolog (będzie jutro po 16):
sie-nie-zdarza.blogspot.com
Albo na mojego drugiego bloga o zupełnie innej tematyce niż ten pierwszy:
prawdziwa-legenda.blogspot.com
Witam! :)
UsuńCiebie też bardzo przepraszam za tak późną odpowiedź na Twój komentarz.
Niestety nie mogę ujawnić wątków, które chcę rozwinąć w przyszłości, ale Twój sposób myślenia jest bardzo dobry.
Szmaragd o bardzo dobra ksywka :)
Dziękuję Ci bardzo za komentarz i za tak budujące słowa :)
Na Twojego bloga już weszłam i zabieram się za czytanie.
Pozdrawiam,
Błękitna