Witajcie!
Od razu uprzedzam, że rozdział nie jest poprawiony. Czytałam go wiele razy, ale i tak nie mogę zaręczać, że nie znajdziecie żadnego błędu, niestety.
Akcja się rozkręca, ale oczywiście jest jeszcze bardziej tajemniczo i już w ogóle nie wiadomo o co chodzi. Cieszcie się ;)
Witam nowe czytelniczki! Przede wszystkim Lolę, która wreszcie wyszła z trybu ninja ;>
Dziękuję Wam za tak miłe komentarze, aż chce się pisać dalej. No i oczywiście wow, ponad dwa tysiące wejść! Dla niektórych to może być mało, ale dla mnie to wprost niewyobrażalna liczba!
Dziękuję ^^
To chyba wszystko. Zapraszam do czytania ;)
*********************
Ciałem Gull wstrząsnęły dreszcze przerażenia.
Czerwone ślepia ptaka paliły ją od środka. Miała płytki oddech. Powietrze, które wydychała zdawało się od razu zamarzać pod wpływem spojrzenia hethe. Rozchyliła wargi i wydała z siebie bliżej nieokreślony dźwięk. Może był to pisk, może tylko tak bardzo drżały jej struny głosowe. Czuła jak blednie. Cała krew odpłynęła jej z twarzy, pozostawiając po sobie nieprzyjemne mrowienie. Gull była sparaliżowana. Każdy skrawek jej ciała był ciężki. Nie wiedziała czy może się poruszyć.
Bała się. W jednym momencie zapomniała jak ruszać dłońmi. Zapomniała, że jest uzbrojona. Liczyły się tylko oczy ptaka. Im dłużej się w nie wpatrywała tym bardziej zdawały jej się dziwne. Zwężone źrenice otoczone były czystym szkarłatem, który powoli przelewał się z miejsca na miejsce, tworząc niewyobrażalne wzory. Swoją drogą wspaniale kontrastowały z turkusowym ubarwieniem piór łba. Można się było w nich całkowicie zatracić. I to właśnie działo się z Gull.
Nie zauważyła nawet, kiedy oczy hethe zaczęły się powiększać. Stało się to dopiero, gdy poczuła ukłucie. Uświadomiła sobie wtedy, że to dziób ptaka uciskał środek jej nosa. Popłynęły jej łzy. Ból był potworny. Hethe przejechał szpicem dzioba wzdłuż jej nosa aż do końca czoła, pozostawiając za sobą głęboką ranę. Krew skapywała na jej policzki i kolana. Hethe nie przestawał. Linię, którą wydrapał połączył dwoma łukami, wijącymi się aż do skroni. Z obydwu stron identycznie. Z niebywałą precyzją. Gull krzyknęła.
Hethe natychmiast przestał i szybko odsunął głowę. Przyjrzał się swojemu dziełu i delikatnie poruszył szyją. Gull przypominał w tym momencie węża. Chwiał się powoli, otwierając i zamykając dziób. Zamknęła oczy. Czuła, że zaraz straci przytomność. Było jej już wszystko jedno.
Opadła na szafirowe skrzydła. Jej umysł przestawał pracować. Jedyne czego była świadoma to pulsujący ból i tępy zapach krwi. Jednak niedługo potem nawet to zaczęło zanikać. Świat stawał się czarny i głuchy na jej jęki. Uchyliła ostatni raz usta i przełykając krew, która do nich napłynęła, zemdlała.
***
Znajdował się w ciemnym pomieszczeniu. Jeśli to było pomieszczenie. Pod nogami czuł miękkie podłoże. Wystarczył krótki ruch stopą, by upewnić go w tym, że stał na mchu. Powietrze przepełnione było świeżością. Wdychając je, powoli się uspokajał. Wyciągnął przed siebie ręce i zaczął szukać jakiegoś oparcia. Nic. Zrobił parę kroków. Dalej nic. Tak jakby stał na środku polany, w jakimś lesie. Jednak wyraźnie czuł, że jest w pomieszczeniu. Choć niczego nie widział, zdawało mu się, że przed nim rośnie drzewo. Gruby pień wyraźnie odcinał się na czarnym tle. Spróbował do niego podejść. Szedł dość długo, aż stracił poczucie czasu. Powoli zaczął się denerwować. Był pewny, że pokonał przynajmniej dwie ety drogi, a drzewo było wciąż w tym samym miejscu.
To było niemożliwe. Przecież się przemieścił, prawda? Z całą stanowczością podnosił nogę, uginał ją w kolanie i przenosił swój ciężar na stopę. I tak w kółko.
Szedł.
Na pewno.
Ponownie się rozglądnął. Miał niejasne przeczucie, że jest obserwowany. Tylko przez kogo. I jak. Przecież niczego nie widział. W takim razie jak ktoś inny mógłby go zobaczyć? Przestraszył się. Poczuł jak jego głowa staje się twarda. Musiał się rozluźnić. Rozpuścił włosy. Tak, trochę pomogło. Teraz wiatr przyjemnie przelatywał pomiędzy nimi.
Zaraz, wiatr?
Jeszcze chwilę temu nie było tutaj wiatru.
Stanął. Wytężył słuch. Przedtem nie zwracał uwagi na dźwięki. Wydawało mu się, że jest tutaj cicho. Mylił się. Im dłużej się wsłuchiwał, tym więcej słyszał. Najpierw dotarły do niego delikatne, niby pieszczotliwe głosy. Dotykały jego uszu i skroni. Działały niczym balsam. Poddał się im. Kolana się pod nim ugięły i upadł, uderzając prawą stroną twarzy w kamień. Nie trzeba oczywiście dodawać, że owego kamienia wcześniej tam nie było.
Poczuł uderzenie gorąca w obolałym miejscu. W tym momencie była to jednak sprawa drugorzędna. Właśnie wtedy, gdy krew zaczęła płynąć wzdłuż jego szyi i skapywać na wściekle zielony mech, dotarły do niego kolejne dźwięki. Tym razem o większej mocy. Były natarczywe. Brutalnie rozerwały poły jego koszuli i zaczęły błądzić dłońmi po nagim torsie. Jeden z głosów wbił w niego pazury i przejechał nimi wzdłuż lewego ramienia. Głos podleciał do jego twarzy. Był rozległy. Wyciągnął szyję. Obnażył zęby. Trwał dokładnie przy ustach Oryana.
W tym momencie tuż obok uderzył piorun. Ta siła rozcięła powietrze. Krótki błysk wystarczył by rozświetlić to tajemnicze miejsce. Wystarczył również by rozgonić głosy.
Oryan został sam. Znów.
Roztrzęsioną dłonią dotykał ran na swoim ciele. Nie wiedział już niczego. Zapadł w sen.
***
Thor stanął obok Heimdalla. Tak długo się nie widzieli. To znaczy on go nie widział. Heimdall na pewno go obserwował. Uścisnęli sobie dłonie.
- Witaj, panie.
- Przyjacielu...- Thor klepnął go po plecach. - tyle czasu minęło.
- Nie chciałabym wam przerywać, ale musimy już iść. - Powiedziała Sif mijając ich. Thor uśmiechnął się do Heimdalla i ruszył za nią. Wrażenie było takie jak zwykle. Miliony kolorów wszechświata wirowało na granicy mostu. Idąc nim, rozkoszował się widokiem pałacu. Tak dostojnie piął się ku górze, rozświetlając swym złotym blaskiem całe miasto. Zbliżali się już do niego.
- Lady Sif, kiedy dokładnie odnaleziono ciało Lokiego? - Zwrócił się do niej uważnie ją obserwując.
- Dwa dni temu.
- Dlaczego więc dopiero teraz się o tym dowiaduję?
- Rozkaz Odyna. Chciał upewnić się, czy to na pewno Loki. Nawet nie wiesz panie, ile razy w ciągu twojej nieobecności zgłaszali się do pałacu pazerni kupcy, mówiący, że go odnaleźli. W końcu za odnalezienie twojego brata wyznaczona została nagroda. - Mówiąc to zaczęła się wspinać po schodach wiodących do sali tronowej. Thor zrównał się z nią i stanęli przed głównym wejściem. Sif skinęła głową na strażnika i ten otworzył bramę.
Weszli do środka. Thor rozglądnął się po pomieszczeniu. Praktycznie nic się tu nie zmieniło. Na końcu sali usadzony był tron, na którym siedział jego ojciec. Spoglądał na syna nieprzeniknionym wzrokiem. Kiedy Thor się zbliżył, uśmiechnął się do niego.
- Witaj, synu. Cieszę się, że znów się spotykamy.
- Ja również, ojcze. - Thor spuścił głowę - Powiedziano mi o Lokim. Kiedy odbędzie się pogrzeb?
- Jutro. Chciałem żebyś na nim był.
- Rozumiem.
- Chciałbym porozmawiać z tobą na osobności. - Tu zrobił znaczącą pauzę - Lady Sif, dziękuję za sprowadzenie mego syna. Możesz odejść.
Sif skłoniła się i wyszła. Teraz pozostali sami. Odyn wstał i podszedł do Thora. W jego ruchach była jakaś dziwna siła. Szedł tak, jakby ubyło mu paręset lat. Wyprostowany, z dumnie wzniesioną brodą, pozornemu obserwatorowi wydałby się taki sam jak zawsze. Jednak Thorowi wydał się dziwny. Może to przez długą rozłąkę. Tak, to jest prawdopodobne.
- Słucham, ojcze.
- Jak zapewne już wiesz, ciało Lokiego zostało odnalezione w Wanaheimie. Ne wiemy skąd się tam wzięło. Z relacji, jaką zdałeś mi po pokonaniu Malekitha, byłem przekonany, że Lokiego ciężko będzie odnaleźć. I nie myliłem się. - Odyn położył mu dłoń na ramieniu - Chciałbym, abyś po jutrzejszej uroczystości wyruszył do Wanaheimu. Musze wiedzieć co to wszystko znaczy.
- Rozumiem, ojcze. Wyruszę natychmiast. - Odyn odsunął dłoń i westchnął - Jak się czujesz, ojcze?
- Dobrze.
- To wspaniale...
Nie wiedział co jeszcze może powiedzieć. Nie widzieli się zaledwie rok czasu, a czuł się w towarzystwie Odyna obco. Zapadła miedzy nimi niezręczna cisza. Thor zaczął podziwiać rzeźbę stojącą przy jednej z kolumn. Była z białego marmuru i przedstawiała wojowniczkę. Miała zakrytą twarz chustą. W ręce trzymała miecz. Pomimo wyraźnego napięcia, jej postawa była rozluźniona. Wyglądała tak, jakby liczyła się tylko ona. Zawsze ją podziwiał. Nigdy jednak nie zapytał ojca kim ona jest.
Pomyślał, że może teraz nadszedł ten czas. Odwrócił głowę i nabrał powietrza do ust, kiedy spostrzegł, że Odyna nigdzie nie było. Zniknął.
- Ojcze...?
Podszedł do drugiego rzędu kolumn i wychylił się. Tam również go nie było. Dziwne. Tak po prostu się rozpłynął.
Niebywałe.
Aha! Pewnie wyszedł bocznym wyjściem. Thor otworzył drzwi i ruszył pustym korytarzem. Wiedział, że wiedzie on miedzy innymi do głównej jadalni. Jednak po drodze, mniej więcej w połowie długości korytarza znajdowało się tajne przejście. Prowadziło ono prosto do komnat Odyna. Zaśmiał się na to wspomnienie. Nie raz z Lokim wykradali się wcześniej z uczty pozostawiając po sobie hologramy i biegli do komnat ojca. Mieli niezły ubaw w skradaniu się i przeszukiwaniu jego szaf.
Thor przystanął. Drzwi musiały być gdzieś tutaj. Dotknął pozłacanej ściany w zapamiętanym miejscu i pchnął ją. Przez idealnie równy otwór sączyło się blade światło. Wszedł do środka. Nie wiedział jak zareaguje ojciec. Czy będzie zły za te młodzieńcze wybryki? W końcu jak mu wytłumaczy to, że znał to wejście? Cóż, na pewno go zaskoczy.
Znalazł się w małym pokoju. Był dokładnie taki jak pamiętał. Niewielki, okrągły stolik na środku. Na nim parę książek i jakieś papiery. Fotel pod oknem. Brązowa, stojąca lampa. No i kolejne drzwi. Uwagę Thora przykuła mapa. Nigdy wcześniej nie zwracał na nią uwagi. Wisiała tutaj zawsze, ale była tak skomplikowana, że nie podjął się próby jej zgłębienia. Nie to co Loki. Kiedy Thor rozgrzebywał kufry w następnym pokoju, Loki siedział i ją studiował. Opowiadał mu potem co na niej przeczytał. Za każdym razem było to coś innego, coś niezwykłego, coś co niezmiernie fascynowało Lokiego. Ale Thora nie.
Teraz jednak postanowił się jej przyjrzeć. Nie słyszał żadnych dźwięków dochodzących z drugiego pomieszczenia, więc nie bał się, że zostanie nakryty. Podszedł do mapy. Już na pierwszy rzut oka widać było, że nie przedstawia ona Asgardu. Przeczytał legendę i stwierdził oczywistość. Nie przedstawiała Asgardu. W miejscu nazwy świata znajdował się napis: Rilla. Nigdy nie był w takim miejscu. Nic mu to nie mówiło. Loki często twierdził, że ta mapa wciąga jego umysł, że nie może się od niej oderwać. Thor wreszcie go zrozumiał. Patrząc na nią poczuł spokój. Podniósł rękę i przejechał palcem po szybie, która ją chroniła. Nagle odskoczył. Szkło w jednym miejscu było zniszczone i postrzępione. Skaleczył się.
Na podłogę kapnęło parę kropel jego krwi. Wytarł palec i po chwili ranka się zagoiła.
- Co ty tutaj robisz?- Thor szybko się odwrócił i zobaczył stojącego na korytarzu Odyna.
- Przepraszam, szukałem cię.
- Chodź, twoi przyjaciele na pewno będą chcieli z tobą porozmawiać.
- Tak. - Żadnych pytań skąd zna to miejsce? Czyżby Odyn wiedział o ich wybrykach? - Zobaczymy się na uczcie. - I wyszedł. Czuł się nieswój. Coś było nie tak. Wiedział to. Nie umiał tylko powiedzieć co to takiego.
***
Wspinała się po kryształowych schodach. Bardziej precyzyjnym określeniem byłoby - sunęła. Stawiała drobne kroki, ciągnąc za sobą długą suknie. Nie wszystko poszło zgodnie z jej planem. Ale to nie ważne. Wiedziała już, kogo wybierze.
Doszła na szczyt.
*************************
Możliwe, że kolejny rozdział pojawi się jeszcze przed końcem wakacji, jednak nie obiecuję.
Mam nadzieję, że piątka Wam się spodobała.
Zapraszam do komentowania ^^